Czkawka i dlaczego bez niej umiera ludzkość.
Czasami jest tak, że intuicyjnie bardzo mocno czujemy, że coś jest prawdziwe, ale nie znajdujemy argumentów na poparcie naszej hipotezy. Czasami jest tak, że rzeczy które dobrze znamy, wydają nam się zbyt błahe by się nad nimi ponownie zastanawiać. Ale w końcu czasami jest tak, że odpowiedzi na najtrudniejsze pytania, znajdują się na wyciągnięcie ręki a my tylko źle patrzymy. Przez wiele lat intuicyjnie to czułam, ale nie potrafiłam powiedzieć skąd ta pewność. To co zaraz przeczytasz, zrewolucjonizuje Twoje myślenie o czkawce. Na zawsze.
Była sobie pani i był sobie pan. Oboje bardzo mocno się kochają, potem jeszcze mocniej się przytulają. A potem pszczółki, motylki, kapusta, bocian – i jakkolwiek tego nie wyjaśnimy, w brzuchu rośnie mały człowiek.
I już od samego poczęcia, płód oddycha – pobiera tlen i wydala dwutlenek węgla.
Jak jednak nie trudno się domyślić nie robi tego za pomocą płuc, bo wokół niego nie ma powietrza które nadawałoby się do oddychania. W związku z tym, płód oddycha przez pępek, za pośrednictwem pępowiny i łożyska.
Co by się stało gdyby dziecko oddychało płucami? Do tego organu dostałaby się ciecz. A żeby dziecko nie wpadło na śmiertelny w skutkach pomysł, żeby za wcześnie próbować oddychać tak jak robią to dorośli, w brzuchu płuca produkują swój płyn, a zaprzestają to robić kilka chwil przed narodzinami.
No właśnie. Dziewiąty miesiąc, nasza Pani jest już na porodówce. Od chwili narodzin tlen nie będzie już podawany przez pępowinę (bo zostanie odcięta), dziecko więc musi zacząć oddychać płucami i czynić tak będzie już do śmierci.
Serce też bije aż do śmierci, ale trenowało bicie od trzeciego tygodnia w brzuchu. Płuca natomiast nie mają wprawy: nie było powietrza, którym mogłoby oddychać, w płucach znajdowała się ciecz by dziecko nie oddychało wodami płodowymi. Pojawia się więc pytanie: nie tyle czy dziecko jest w ogóle zdolne do oddychania (bo skoro tu jesteśmy znaczy, że tak) zapytać raczej należałoby ‘jakim cudem’.
By móc wziąć oddech należy powiększyć pojemność klatki piersiowej. A sposoby na to są trzy:
– unosić się musi sternum – czyli mostek
– albo obniża się przepona
– albo mamy do czynienia z kombinacją jednego i drugiego.
By udało się cokolwiek z powyższych muszą być wyćwiczone odpowiednie mięśnie. Dziecko nie zrobi pierwszego kroku, jeśli przez wiele miesięcy wstecz nie trenowało tych mięśni wierzgając nogami. Tak samo z oddychaniem, nie damy rady oddychać nieprzerwanie i samodzielnie, jeśli nasze mięśnie NIGDY tego nie robiły i zmuszone byłyby do takiej pracy NAGLE.
Gdyby dziecko musiało się uczyć oddychania już PO narodzinach skutku byłyby fatalne, a procent umieralności potężny. Wystarczy bowiem chwila niedotlenienia mózgu, by uległ uszkodzeniu i umarł. Dziecko więc MUSI nauczyć się tego przebywając jeszcze bezpiecznie w brzuchu.
Co pozostało matce naturze – wymyśliła ćwiczenia na oddychanie bez oddychania. A jakiego sposobu oddychania uczy? Na którym z tych trzech się skupia?
Zobaczmy na pierwsze sekundy życia dziecka, badania nowo narodzonych dzieci wskazują jasno – pierwszy w życiu głęboki oddech, dokładnie ten kiedy wydaje również pierwszy w życiu okrzyk, odbywa się za pomocą obniżenia przepony.
Sugeruje to, że mięśnie przepony musiały być jakoś wyćwiczone zawczasu, angażując się w jakiś rodzaj wytężonych i regularnych ćwiczeń. I tak właśnie było – te mimowolne ćwiczenie nazywa się…. czkawką. Przez wiele miesięcy w brzuchu, gdy dziecko nie śpi – harcuje, ogląda świat, je, kopie, słucha. A gdy śpi, ćwiczy inne rzeczy potrzebne mu do przeżycia poza matczynym brzuchem.
Wówczas podczas snu, zazwyczaj w fazie snu głębokiego zwanej REM, dostaje czkawkę i zamiast machania nóżkami i rączkami skupia się na udawaniu oddychania. Już za kilka tygodni bardzo mu się ta umiejętność przyda.
Co to dla nas oznacza?
Dla mnie ta informacja była niejako olśnieniem, które było jednocześnie potwierdzeniem tego co już dawno mówiłam i pisałam opierając się na intuicji.
My dorośli uważamy się za lepszych, za formy doskonałą. A dzieci za małą i głupszą formę człowieka, który potrzebuje wiele lat (najpierw spędzonych przy mamie, potem już na wolnym wybiegu) i podczas tych wszystkich lat ma nauczyć się tego co my potrafimy: chodzić, mówić, pisać, liczyć.
Poważnie? Nie można się bardziej mylić.
I świadczy o tym choćby ta niewinna czkawka.
Naukowcy od lat zachodzili w głowę czym jest czkawka, i doszli jedynie do tego jak ona powstaje (jak za szybko jemy czy się w jakiś sposób zapowietrzymy). Ale przez długie lata my, wspaniali dorośli, nie mogliśmy się dopatrzyć PO CO jest czkawka, jaką pełni funkcję w organizmie, ponieważ błędnie zakładaliśmy, że jest ona potrzebna do czegoś NAM. Na wikipedii nadal widnieje wpis, że czkawka to objaw chorobowy. Tak, tak, taki objaw, bez którego nikt z nas nie przeżyłby pierwszego dnia życia.
Tymczasem czkawka była nam potrzebna tylko w okresie prenatalnym, a teraz jest już tylko pozostałością, echem. Została w bonusie tylko po to, by było śmiesznie i by można było się z nas dorosłych trochę ponabijać.
Pośmiać się z naszej dorosłej pychy, naszego ograniczonego postrzegania świata, naszego braku pokory.
Chciałabym żebyście przy okazji tego artykułu spojrzeli na dzieci moimi oczami.
Dzieci są nie tylko niewinne i nieskazitelne, dzieci są doskonałe. Są najdoskonalsza formą człowieka, bez ograniczeń myślowych, bez stereotypów, bez złych nawyków poznawczych i myślowych. Dzieci mogą posiąść dowolną wiedzę, nabyć dowolne umiejętności i kompetencje.
My, dorośli jesteśmy natomiast niedoskonałymi, intelektualnie wypalonymi już karłami. Możemy oczywiście czynić różne kroki w kierunku edukacji i rozwoju, ale nigdy nawet nie zbliżymy się do potencjału, jakim charakteryzuje się niemowlę.
Wniosek?
Ci z Was, którzy mają dzieci, wróćcie wieczorem do domu i poobserwujcie je, spróbujcie się od nich czegoś nauczyć.
A Ci, którzy nie mają dzieci, wróćcie wieczorem do domu i… wiecie co robić 😉
źródło obrazka: biologia.xiv-lo.krakow.pl
źródło: Pochodzenie dziecka, Elaine Morgan