Projekt pokoju dziecięcego, rady i pomysły od neuropedagoga & architekta! Jak przestrzeń wspiera rozwój?

W tym artykule jest wszystko. Treść przygotowana przez architektkę o tym co jest ważne projektując pokój dziecka pod kątem rozwojowym, projekt pokoju moich dzieci & efekt już wykonania tego pokoju, wraz z komentarzami dlaczego i na co się zdecydowałam. A na deser inspiracje do pokoi dziecięcych, które znalazłam, którymi się zachwyciłam, niektóre już wykorzystałam a niektóre dopiero planuję. Wiele z przykładów w tym artykule wymaga 0 zł nakładów finansowych. Ale jeśli chcesz konkretów i indywidualnej opieki, to mamy też dla Ciebie nie lada gratkę.

Katarzyna Nojman – architektka, mama i pasjonatka neuroedukacji! Zapragnęła projektować wnętrza dla dzieci, nie tylko funkcjonalne i estetyczne ale też jako miejsce przyjazne dla dynamicznie rozwijającego się mózgu dziecka.

Co to właściwie znaczy – opowie już Kasia w artykule. I nie – Kasia nie jest jedyną osobą na świecie, która łączy architekturę z wiedzą o tym jak rozwija się mózg – ale w Polsce jest jedną z nielicznych i jedyną jaką znam do tej pory.

Co wyjątkowe, Kasia nie tylko tworzy indywidualne projekty przestrzeni dziecięcych, ale również dzieli się wiedzą – tak po prostu i za darmo. Na firmowym Instagramie oraz na blogu. Na sam koniec artykułu opowiem Ci jeszcze kilka słów o samym projektowaniu pomieszczeń dla dzieci oraz dobrodziejstw jakie wynegocjowałam od naszej Pani architektki specjalnie dla Czytelników Godmother (a jak się nie możesz doczekać to zobacz tu).

Poniżej, w całym punkcie trzecim oddaję pałeczkę Kasi!

Otoczenie ma znaczenie: jak urządzić przestrzeń dziecka, by nie przeszkadzać mu w rozwoju?

Gdy rodzi się dziecko, snujemy już plany dotyczące jego przyszłości, otoczenia, tego, jaki będzie jego pokój, jakie będzie mieć zabawki… Wróć! To się dzieje jeszcze przed narodzinami! Dla wielu z nas jest to bardzo ważny aspekt, a mnogość rozwiązań, wyboru mebli czy gadżetów staje się przytłaczająca. Co wybrać, z czego zrezygnować i na co zwrócić uwagę, by nie przeszkadzać dziecku w jego naturalnym rozwoju? Co zrobić, aby na etapie przedszkolnym i później przedmioty nie zaczęły nas przytłaczać i utrudniać codziennego funkcjonowania? Aby odpowiedzieć na te pytania, najlepiej jest zacząć od początku.

Czego naprawdę dzieci potrzebują w swoim otoczeniu?

Przede wszystkim miłości! A poza nią? To zależy głównie od wieku i etapu rozwoju. Zaobserwowano, że dzieci wykazują etapy wzmożonego zainteresowania, łatwego i spontanicznego uczenia się, wykonywania określonych czynności czy zapamiętywania informacji dzięki „oknom rozwojowym”, w których się znajdują. Etapy te nazywane są fazą wrażliwą (według Marii Montessori) lub okresem sensytywnym (według Fernando Corominasa).

„Okresy sensytywne to fazy w rozwoju dzieci, w których są one szczególnie zdolne do tego, by rozwinąć
konkretną funkcję (dotyczącą ciała, umysłu lub woli)” – F. Corominas „Wychowywać dziś”.

Niektóre obserwacje Montessori i Corominasa są zbliżone i możemy wskazać m.in etapy wrażliwości na:

porządek 0-6 lat
matematyka 3,5-7 lat
ruch 0-7 lat
język 0-7 lat
doznania zmysłowe 0-6 lat
drobne przedmioty 1 -6/7 lat
czytanie 3- 8 lat
pisanie 4-9 lat

Każda faza kończy się, gdy dziecko zaspokoi swoje potrzeby i nauczy się danej umiejętności, o ile dostrzeżemy ją i zapewnimy mu optymalne środowisko do jej kształcenia. Po okresie chłonnym dalsza nauka jest możliwa, ale już nie w tak naturalny i prosty sposób. Łatwo zauważyć, z jakim zapałem niemowlak każdego dnia uczy się pełzać, by później mógł raczkować, chodzić i biegać. Gdy osiągnie swój cel, zajmuje się inną wybraną przez siebie fascynacją. Dlatego tak istotne jest, by nie przeszkadzać dziecku w naturalnym rozwoju i wspierać je.

Dzieci w wieku od 3 do 5 lat znajdują się na etapie szybkiego rozwoju swoich funkcji wykonawczych, które składają się z hamowania reakcji, elastyczności poznawczej i pamięci operacyjnej. Są one niezbędne do tego, by w późniejszym okresie mogły działać w sposób zorganizowany, koncentrować się, osiągać wyznaczone cele, kontrolować niewłaściwe ruchy, emocje i uczyć się elastyczności w przypadku niepowodzeń. Zapewniając dziecku autonomię we własnym środowisku, dajemy mu przestrzeń do ćwiczenia tych umiejętności. Stworzymy ją, zachęcając dziecko do samodzielności w typowych codziennych czynnościach, takich jak wybór ubrania, zakładanie butów czy zbieranie klocków.

Jak przełożyć to na przestrzeń, w której dziecko żyje?

Warto zwrócić uwagę na to, że umysł dziecka chłonie całe otoczenie w całkowicie naturalny, najpierw nieświadomy sposób (do ok. 3. roku życia), by zyskać świadomość między 3. a 6. urodzinami. Przestrzeń powinna być więc ciekawa, ale nie przeładowana, musimy znaleźć złoty środek.

Wczesnej wymieniana faza wrażliwa na porządek sprawia, że im lepiej uporządkowane otoczenie zapewnimy dziecku, tym sprawniej nauczy się w nim orientować, porządkować i dbać o swoje materiały. Porządek pozwala też na rozwój logicznego myślenia i umiejętności wykonawczych przez zapamiętywanie związku między danymi przedmiotami, ich lokalizacji, czynności, które nimi wykonujemy.

Zadbajmy o to, by na poziomie dziecka były elementy wyłącznie bezpieczne, wykonane z odpowiednich, najlepiej naturalnych materiałów. Dbajmy o jakość farb pokrywających ściany pokoju, mebli. Schowajmy cenne i drobne przedmioty, którymi nie chcemy, by dziecko się bawiło bez naszego towarzystwa. Zabezpieczmy okna, ostre krawędzie mebli, zwłaszcza w pierwszych latach życia. Przewody powinny być odpowiednio schowane za meblami lub umieszczone w listwach elektrycznych. Meble z szufladami i regały należy przymocować do ścian, by nie ryzykować, że przewrócą się na dziecko. Stwórzmy maluchowi takie otoczenie, w którym będzie mógł swobodnie się poruszać, eksplorować i wyznaczać sobie nowe cele do osiągnięcia. Dzięki temu unikniemy ciągłego powtarzania komunikatów: „Nie rusz!”, „Zostaw to”, „Stój!”. Zadbamy w ten sposób o swobodny rozwój połączeń neuronowych w mózgu naszego dziecka i… o nasze struny głosowe.

Dziecko rośnie w szybkim tempie, ale warto od początku dostosowywać meble do jego wzrostu i zasięgu rąk. Niech regał, komoda, biblioteczka i półki będą na poziomie, z których malec będzie w stanie samodzielnie zdjąć interesujący go przedmiot. Jeśli niemowlę jest już bardzo mobilne i chcemy zrezygnować z łóżeczka ze szczebelkami, warto rozważyć łóżko na poziomie podłogi. Pozwala to na swobodne schodzenie i wchodzenie. U starszaków czy uczniów świetnie sprawdzą się także łóżka na antresoli – pod nią można wiele wyczarować! Od miejsca na przechowywanie ubrań i zabawek, przez kącik do nauki czy tajną bazę. Warto też, by meble były wykonane z dobrych materiałów, estetyczne i łatwe w czyszczeniu.

Kluczową kwestią jest liczba i jakość zabawek. W reklamach każda zabawka jest niezbędna, wspierająca rozwój i stymulująca, ale tak naprawdę dzieciom niewiele jest potrzebne do szczęścia. Aby coś nas w przestrzeni ograniczało i wyznaczało ramy ilościowe, warto postawić regał z otwartymi półkami. Na nich ustawimy luźno przedmioty, które rotacyjnie będziemy wymieniać. Im młodsze dziecko, tym częściej możemy to robić, np. raz na 2 tygodnie. Podobnie
traktujmy książki, które możemy wyeksponować na półkach lub w odpowiedniej biblioteczce. Część książek ustawiona frontem do dziecka pozwoli mu szybko zorientować się, co to jest za pozycja i czy chce po nią sięgnąć. Warto ustawiać je tematycznie, według zainteresowań lub pór roku. Resztę przechowujmy w klasyczny sposób. Do klocków, puzzli czy innych drobnych elementów idealnie sprawdzą się otwarte kosze lub pudełka. Dziecko będzie mogło swobodnie nimi operować.

Starajmy się nie zagracać pokoju zbyt wieloma elementami, nawet przy małym metrażu. Umiar, spójność i estetyka są zdecydowanie wskazane, zwłaszcza gdy ruchome elementy możemy wymieniać i urozmaicać środowisko. Niemowlętom przyda się kącik z lustrem do obserwowania własnego ciała. Starsze dzieci potrzebują więcej ruchu i polubią się z huśtawkami, bujakami czy ściankami wspinaczkowymi. Przestrzeń pozwala też na organizowanie zabaw z wykorzystaniem przedmiotów umieszczonych na półkach.

Od najmłodszych lat możemy wspierać dzieci w poznawaniu przeróżnych technik plastycznych. Odpowiednio dobrane biurko, krzesło, ale też łatwo zmywalna podłoga i ściany będą świetnie rozwijały talenty najmłodszych. Obok miejsca pracy warto powiesić podręczne przybory: miejsce na kredki, mazaki, farby. Dobrze sprawdzi się także sztaluga wraz z miejscem na gotowe prace.

[Trzy grosze od Godmother: mówi się potocznie, że dziewczynki mają większe zdolności plastyczne i ładniejszy charakter pisma. Ładny charakter pisma przekłada się na czytelne pisanie notatek i sprawdzianów a więc i bezpośrednio na wyniki uczenia się. Tymczasem specjaliści wnioskują, że ta dysproporcja wynika z tego jak dzieci spędzają swoje wczesne lata – dziewczynki są zachęcane do prac manualnych ćwiczących motorykę małą, a chłopcy w tym czasie grają w piłę. Dlatego szczególnie w przypadku chłopców może się okazać zbawienne utworzenie przestrzeni, która zachęci go do tego typu czynności.]

Kryjówka, baza, kącik albo calming corner, huśtawka kokon, a nawet po prostu wygodne krzesło mogą być miejscem do wyciszania się, nicnierobienia, pobycia ze sobą sam na sam, odcięcia się na chwilę od świata zewnętrznego, by nasz mózg mógł zrobić porządki. Przechodzi on wtedy w „tryb domyślny” (ang. default mode), w którym często wpadamy na świetne pomysły. Dorosłym nierzadko zdarza się olśnienie podczas brania prysznica czy wykonywania monotonnej pracy, np.
w ogródku. Takie miejsce jest niezwykle ważne zwłaszcza u dzieci z problemami z koncentracją i z trudnościami w nauce.

Nawet gdybyśmy przygotowali pokój w doskonały sposób, nic nie zastąpi dziecku bezpośredniego kontaktu z naturą! Im więcej i swobodniej – tym lepiej. Angażowanie dziecka w prace ogrodowe, wspólna hodowla roślin czy pielęgnacja kwiatów na swoim parapecie dają okazję do obserwacji natury i dbania o nią. Co sezon można też przygotowywać kącik tematyczny związany z porą roku i jej atrybutami. Jesienne liście, spadające kasztany czy wiosenne pączki mogą stać się bazą wielu inspiracji w pracach plastycznych.

Czy to naprawdę ma sens?

Zapewnienie przestrzeni przyjaznej dzieciom nie wymaga wysokich nakładów finansowych czy dużego metrażu. Potrzebne są: wiedza, uważność i poczucie estetyki, które przekazujemy już od najmłodszych lat. Składowych dobrej przestrzeni może wydawać się wiele, ale wysiłek włożony w organizację jest nieoceniony i zaprocentuje w przyszłości. Przecież dzieciństwo jest tylko i aż etapem przejściowym prowadzącym w dorosłość, którego nie da się powtórzyć. Warto o tym pamiętać.

Jestem jedną z tych pobłogosławionych osób, które mają dla dzieci dwa pokoje. Jeden na górze jest po prostu sypialnią. Jest mniejszy, są dwa łóżka, szafy z ubraniami i półka z książkami do czytania na dobranoc. Na dole natomiast jest pokój, którego dotyczył ten projekt, czyli playroom / homeschooling room. Pokój przeznaczony typowo do zabawy i rozwoju.

Jak powstał projekt? Po pierwsze – ograniczenia. Ma określony kształt, mieszkanie jest wynajmowane więc nie wszystko chcemy zmieniać i nie wszędzie wiercić. Jest odpowiednio duży na pewne moje pomysły ale za mały na inne. No i każda ściana ma coś – na jednej okno, na drugiej drzwi, na trzeciej kominek a czwartej w zasadzie w ogóle nie ma. Po drugie – moje pomysły i inspiracje zbierane latami do folderu jak-będę-mogła-zrobić-pokój-zabaw-to-na-pewno-zrobię-tak. Po trzecie – architekt wnętrz. I tu zawitała w moim życiu Kasia, która nie tylko zajmuje się projektowaniem pokojów dziecięcych po prostu ale też właśnie zna się na rozwoju dzieci. Zazębiło się dobrze, bo ani ja nie musiałam jej tłumaczyć, że chcę coś w pokoju “dla rozwoju” dzieci, a ona nie musiała mi tłumaczyć, że “wiem, że nie jest to typowe rozwiązanie ale będzie wspierać rozwój”. Tak wyglądał projekt:

Zawsze są jakieś różnice między projektem a rzeczywistością. U nas okazało się, że:

  • Zoe potrzebuje większego stołu/biurka do “robienia rzeczy” bo (1) jest już duża, (2) Hugo za szybko sięga do niższych przestrzeni, a do biurka nie tak szybko bo nie zawsze widzi co tam jest i po co. Dlatego do projektu dodaliśmy biurko z krzesłem pod oknem.
  • Kasia sugerowała, żeby szafki były dwie na sobie (oczywiście zabezpieczone) żeby było więcej swobody ruchu na drabinkach. I jest to racja, ale przy dwóch szafkach na sobie mamy tylko jedną szafkę do dyspozycji na zabawki, które dzieci mogą same sięgać. To się okazało za mało. I kolejny powód praktyczny, który wyszedł w między czasie: pewne zabawki, prace w trakcie tworzenia, kawę – chce się odłożyć na wyższej przestrzeni płaskiej, z której dziecko nie strąci “ogonem” wszystkiego przy pierwszej lepszej okazji. A przy dwóch szafkach na sobie jak w projekcie praktycznie przestrzeni nie ma na spełnienie tej potrzeby (prócz wąskiej zabudowy kominka).

I to są chyba jedyne znaczące różnice, na jakie się zdecydowaliśmy. Z tymże wrzucenie szafek na siebie jest zawsze opcją, niemal wszystkie rzeczy (prócz drabinek) są w pokoju przestawne więc można potem kombinować.

A dla spragnionych więcej bajerów (takie rzeczy tylko u Kasi!) to jest model 3D do obracania!

Pokój wyszedł wyśmienicie. I co ważne – pokój żyje. Miękkie, duże kształty (takie materacowe klocki) codziennie zmieniają swoje miejsce i przeznaczenie, wymieniam plakaty, drabinka gimnastyczna czasem jest zjeżdżalnią, czasem lasem, czasem drążkiem baletnicy. Sztaluga przedstawia albo szaloną twórczość albo elementy edukacji domowej. Za szafką jest jeszcze lustro – czeka na powieszenie, może tata się kiedyś zlituje 😉 Więcej szczegółów omówię bezpośrednio pod zdjęciami.

To co widzisz na środku, to tradycyjny brytyjski kominek, który bezczelnie zabudowaliśmy – więcej przestrzeni ściennej  i mniej sadzy w pokoju dzieci 😉

Dywan – jest przez niego trochę pstrokato w pokoju, ale trudno – czego się nie robi dla edukacji. Uprzedzając pytania kupiłam go w Wayfair (sklep online UK) i nie wiem gdzie taki dostać w Polsce. Szukanie dywanu – mapy świata, spędzało mi sen z powiek przez dwa tygodnie. Albo był to tak “ozdobny” dywan, że nie było na nim Madagaskaru, Grenlandii a czasem nawet i Australii. Zdarzało się, że mapa była zadowalająco dokładna ale kolory tak obrzydliwe, że dziw bierze, że ktoś to dzieciom kupuje.  A czasem, dywan kosztował 6000 zł. Jeszcze nie zwariowałam, żeby 2 i 4 latce biegającym po domu z plasteliną kupować dywan za sześć kafli. A z mapą bawimy się świetne: śpiewamy piosenkę o kontynentach skacząc po nim, układamy zwierzątka w odpowiednich częściach świata – wraz z wiekiem dzieci, możliwości są nieskończone!

Peg board – czyli metalowa tablica z dziurami, na której można wieszać i montować cuda. Już kilka razy zmieniała swój układ i zawartość – a to co widzisz na zdjęciu to procent tego, co może się na niej zmieścić. Po prostu powiesiłam wszystko w odległościach żeby było w miarę estetycznie. Na dole są rzeczy do których Zoe sięga sama i może używać. Wyżej prosi o pomoc dorosłego: brokaty, szkło powiększające, nożyczki etc. Wszystkie elementy tablicy kupione w Ikei.

Pod tablicą są tace i kosze. Zapożyczone z pedagogiki Montessori. Dzieci ich używają bawiąc się czymś małym, plasteliną, klejem, czymś organicznym etc. Praktyczne rozwiązanie – to mało powiedziane.

Gwiazda pokoju dziecięcego – drabinka gimnastyczna. Kupiona na Amazonie ale na Allegro też jest. Zdecydowałam się na dość drogą opcję, bo zależało mi na funckjonalnościach, drabinka wisząca, lina, zjeżdżalnia, huśtawka i trójkątna drabinka, którą można wieszać na środku głównej drabiny konstrukcyjnej. Ta ostatnia funkcja jest ważna, żeby moje odważne ale wciąż małe babole nie wchodziły na samą górę, bo nie mam zapasowych dzieci. Był to najlepszy zakup dla moich dzieci spośród wszystkich rzeczy jakie kiedykolwiek dla nich kupiliśmy. Nigdy się nie nudzi, wykorzystuje energię, rozwija, Hugo (który we wrześniu 2020 będzie dopiero miał dwa lata) robi na tym cuda. Nie wspominając o Zoe, która codziennie odkrywa nowe rzeczy “mommy look what I’m doing”.

Plakat wisi na wieszaku. Dosłownie 🙂 Dzięki temu łatwo go zmienić.  Aktualnie mamy cyferki ale prócz plakatów gotowych można tworzyć je samemu – nasz kolejny projekt to szkielet z rolek po papierze toaletowym! Co innego będzie się pojawiać: pory roku, części rośliny, układ słoneczny, układ oddechowy, znaki drogowe etc. W idealnym świecie ten plakat wisiałby niżej – na wysokości wzroku dzieci. Niestety nie mam tyle płaszczyzny ściennej, więc jak tylko Hugo wyrośnie ze skubania plakatów, będziemy wieszać niektóre na drzwiach obok drabinki.

Nad kuchenką półeczki (z Ikei – półki na przyprawy) – a na nich zeszyty ćwiczeń Zoe oraz laptop (drewniany z tablicą kredową i literkami na magnesy).

Bardzo prozaiczne a jednak jak ważne: kosz na śmieci i ściereczki. Dzieci wyrzucają śmieci w swoim pokoju same, Zoe wymienia worek sama, a jak robimy wielkie sprzątanie to dzieci dostają psik-psik (spray do sprzątania: woda, ocet, olejek zapachowy) i psikają po meblach a ściereczkami ścierają kurze i kałuże po psik-psiku.

Morning Basket – poranny koszyk. Jest to technika edukacji domowej, którą podpatrzyłam zza oceanu. Opowiadam o niej dokładnie i szczegółowo na webinarze dostępnym w zamkniętej grupie Treningu Mentalnego Rodzica™ (na samym dole dowiesz się jak dołączyć do grupy, by obejrzeć ten webinar jak i wszystkie inne jakie się odbyły).

Akrylowa podstawka pod książki (kupiłam na Amazonie, pewnie na Allegro też jest). Stawiam na niej książkę, którą aktualnie czytamy, omawiamy, lubimy albo z której najczęściej korzystamy. Skuteczny zabieg na to, by zwrócić na coś uwagę dzieci albo… swoją, żeby nie wybić się z rytmu, nie zapomnieć co się dzieciom obiecało w ostatni weekend etc.

Większość półek jest podpisana. Powód pierwszy: organizacja, ja ją wymyśliłam a dzięki naklejkom zarówno tata jak i niania wiedzą gdzie sprzątać – nie ma wymówek. Powód drugi: globalne czytanie – moje dzieci uczą się czytać metodą globalną, a jak wiesz (lub nie) globalna metoda czytania to o wiele więcej niż karty Domana. O wszystkich innych technikach jakie stosuję oraz tych jakie istnieją opowiadam w Mentoringu Rodzicielskim™. Jeśli chcesz nauczyć dzieci czytać przed szkołą (ale również później), w formie zabawy i z efektem takim, że będą czytać w szkole podstawowej jak po kursie szybkiego czytania – to zapraszam serdecznie! A dlaczego trzy języki? Bo moje babole są trzyjęzyczne. Opowiadam o tym w tym i tym podkaście, jak również w webinarze na grupie Treningu Mentalnego Rodzica™, o której wspominam na końcu tego postu.

Gdy masz takie zabawki jak wózki (przysięgam, że nie chciałam mieć ani dwóch ani różowych, to się samo stało), to możesz mieć problem z ich “sprzątaniem”. No bo klocki do pudełka, kredki do kubeczka, a wózek nigdzie więc niech stoi jak stoi. Podpatrzyłam na Pintereście by wydzielić w pokoju dzieci taśmą na podłodze “miejsca parkingowe” dla hulajnogi, wózka, autek etc. Skorzystałam z już obecnej części terenu czyli idealnej wnęce pod sztalugą, która teraz pełni rolę parkingu dla wózków. Na hasło sprzątanie, wszyscy wiedzą co robić a wózki się nie walają gdziekolwiek.

Jak wspomniałam wyżej, wynegocjowałam dla czytelników preferencyjną ofertę u Pani architektki!  ⇒ Zgłoś się do Pani architekt Kasi tutaj⇐, napisz wstępnie nad jakim projektem się zastanawiasz i koniecznie daj znak, że jesteś “od Godmother” by kwalifikować się na bonusy!

1. Wchodzisz na stronę Patronite.pl/godmother, wybierasz próg 10 zł i zostań Patronem.

2.  Jak już jesteś oficjalnym Patronem (masz konto na Patronite i zapłaciłaś/eś), wchodzisz na bezpośrednio na grupę, klikasz “dołącz” i odpowiadasz na zadane pytanie o email. Jak Ci pytanie ucieknie albo za szybko klikniesz, możesz na grupie kliknąć “odpowiedz na pytanie”. Podanie emaila jest bardzo ważne, bo tylko tak mogę zidentyfikować czy jesteś Patronem.

3. I już! Za moment Cię zaakceptuję w grupie i korzystaj do woli czym chata bogata!

Do zobaczenia!

Wynegocjowałam dla czytelników preferencyjne warunki u naszej Pani architektki! ⇒ Zgłoś się do Pani architekt Kasi tutaj⇐, napisz wstępnie nad jakim projektem się zastanawiasz i koniecznie daj znak, że jesteś “od Godmother” by kwalifikować się na rozszerzenie usługi w bez dopłat!

Dlaczego uważam, że warto inwestować w projekt pokoju dziecięcego? Dziecko szybko się rozwija i szybko rośnie, szybko zmieniają się też dziecka potrzeby. Bez projektu zwykle na wyczucie  kupujemy meble i wyposażenie po to, by za chwilę się okazało co już nie jest możliwe do zorganizowania w przestrzeni dziecka a co zazwyczaj dałoby się przewidzieć. Bez projektu kierujemy się naszym wyczuciem i wyobraźnią z zakresu tego, czego nasz malec będzie potrzebował rozwojowo za pół roku i dwa lata. Nie musisz strzelać, możesz to wiedzieć. Możesz też zaprojektować elastyczną przestrzeń, która bez remontu może się zmieniać wraz ze zmieniającymi się potrzebami dziecka.