Jak wychować szczęśliwe dziecko a nieszczęśliwego dorosłego. Zgubne tendencje rodziców i rozwiązanie z długofalowym efektem.
Wielu dzisiejszych rodziców tylko myśli, że wychowuje szczęśliwe dziecko. Skąd wiem? Po argumentach jakie słyszę, gdy uzasadniają swoje decyzje wychowawcze. A czasem bywa i tak, że wychowujemy dziecko, które “bywa” bardzo szczęśliwe ale niemal gwarantujemy mu nieszczęśliwą dorosłość. A wszystko rozbija się o to, czy wychowujesz dziecko w kierunku hedonizmu czy eudajmonizmu. Spokojnie, to tylko na początku brzmi nazbyt skomplikowanie.
W tym artykule przeczytasz o:
- Naukowe tło psychologii pozytywnej.
- Hedonizm vs. Eudajmonizm.
- Etapy wpływu na szczęście naszych dzieci.
- Na czym polega błąd wychowawczy?
- Grzech hedonizmu: powszednieje.
- Grzech hedonizmu: zniechęca do rozwoju.
- A co z “cieszeniem się chwilą” i “szczęściem tu i teraz”?
- Jak nastawić dziecko dobrze do życia?
To, że interesuję się m.in. rozwojem osobistym i psychologią to już chyba wszyscy wiedzą. Jestem w ramach tego ogromną fanką psychologii pozytywnej. I zanim ktoś z Was uzna to za pseudo-naukową-modę-coachinową pragnę wyjaśnić co za tym nurtem stoi. Zacznijmy więc od kropli teorii.
Istnieje dziś kilka niezależnych magazynów naukowych, w pełni poświęconych temu zagadnieniu. Są to między innymi: Journal of Positive Psychology, Psychology of Well-Being, Journal of Happiness Studies czy International Journal of Well-being. W ostatnich latach powstało tysiące badań, artykułów naukowych i publikacji popularnonaukowych dotyczących psychologii pozytywnej i jej praktycznemu zastosowaniu. Wszystko to międzynarodowo wspiera organizacja International Positive Psychology Association (IPPA).
Dochodząc do puenty – o co mi właściwie chodzi
Możesz być rodzicielsko nastawiony na wychowanie szczęśliwego dziecka krótkoterminowo albo długoterminowo.
Teoretycznie długoterminowo brzmi rozsądniej. A jednak łatwiej jest podążać drogą doraźnie szczęśliwego dziecka i często to robimy. Skąd to wiadomo i po czym to poznać?
Psychologowie rozróżniają dwa nurty w teorii szczęścia: hedonizm i eudajmonizm. Źródła owych sięgają starożytności, Arystyp propagował hedonizm a znany wszystkim lepiej Arystoteles – eudajmonizm.
I tak oto:
Hedonizm (Hedonic Well-Being)
Eudajmonizm (Eudaimonic Well-Being)
To intensyfikacja doraźnych doznań, szczęście tu i teraz, uznawanie przyjemności i rozkoszy za najwyższe dobro i unikanie cierpienia za wszelką cenę.
To szczęście jako rezultat rozwoju osobowości i dążenia do wartości, nazywane również jako autentyczne szczęście. Eudajmonia to stan poczucia doskonałości swojego życia, uzasadnione zadowolenie i satysfakcja.
Od razu widać, które szczęście jest tym “lepszym”, prawda? Takie to przecież oczywiste. Niestety nasza psychika jest tak skonstruowana, że ciężko patrzeć długofalowo w przyszłość i ciągle być tym odpowiedzialnym.
Dlatego chodzimy na skróty, również w kwestiach wychowawczych.
A czasem i nawet w dobrej wierze.
Ponadto wielu autorów i badaczy tematu podkreśla, że ludzie uniwersalnie szczęśliwi wcale nie miewają wielu ekstatycznych hedonistycznych uniesień; a to właśnie ludzie nieszczęśliwi dążą do tychże uniesień jako rekompensatę za brak szczęścia. Ale za to jak już się zrozumie i doświadczy prawdziwą satysfakcję, to szczęście niepodważalne, którym ciężko zachwiać – wtedy jest już łatwiej. Można odmówić sobie tymczasowej, szybkiej rekompensaty szczęścia na rzecz tego szczęścia uniwersalnego.
Badania głównie dotyczą dorosłych. Dlaczego Ci więc o tym mówię?
Bo przy dobrych wiatrach wpływ na doraźne poczucie szczęścia swojego dziecka masz przez raptem kilka lat.
Etap 1: Na początku jesteś bogiem – Ty decydujesz czy będzie bajka, czy koniec telewizji, czy będą lody czy trzeba wracać do domu etc. Manewrujesz poczuciem szczęścia dziecka. Wystarczy wyjąć opakowanie rodzynek (żelków/czegokolwiek) z kieszeni i masz – pełnia szczęścia!
Etap 2: Gdy dziecko dorasta, ów podlotek, nastolatek jest już baaardzo podatny na to co niesie życie. Rodzic już nie stanowi o pełni szczęścia, bo jak ‘Ania powiedziała, że nie będzie z Twoją córką siedzieć w ławce bo ta ma poobgryzane paznokcie’ to możesz dziecku nawet lody wyjąć z lodówki a i to nie wystarczy by szczęściu dopomóc.
Etap 3: Za chwilę nasz podlotek staje się dorosłym. I całe nasze wychowawcze trudy mogą zadecydować o tym jak będzie wyglądało subiektywne poczucie szczęścia naszego dziecka, jak ono będzie odbierać życie.
To było ważne, więc powtórzę 🙂
To jak wychowujesz dziś dziecko w ogromnej mierze wpływa na to jak będzie wyglądało subiektywne poczucie szczęścia Twojego syna/córki w przyszłości. Jak ono będzie odbierać i kreować życie.
10 lat dużego wpływu + 10 lat umiarkowanego wpływu + kolejne 70 lat życia Twojego dziecka, które jest już dorosłym z całym workiem nawyków i przekonań wyniesionych z domu, dotyczących tego jak można w życiu osiągnąć szczęście.
Bo nie chodzi tylko o szczęśliwe dzieciństwo, tylko o szczęśliwe dzieciństwo dające szczęśliwą dorosłość. Bycie rodzicem to odpowiedzialność z długofalowymi skutkami.

Na czym polega nasz błąd?
Na zanadtym skupianiu się na szczęściu, które widać na pierwszy rzut oka i które daje natychmiastowy efekt. Wynika to często nawet z dobrych intencji, uwielbiamy patrzeć na nasze dzieci roześmiane i wdzięczne. Chcemy widzieć nieustanny uśmiech na ich twarzach, wtedy i rodzic i reszta świata postrzega to jak dobrze spełnione rodzicielskie zadanie. Dziecko jest smutne? Trzeba natychmiast zadziałać bo dzieci powinny być cały czas uśmiechnięte i szczęśliwe. No więc działamy i każdy na swój sposób.
Przykład:
Dlatego dasz czekoladowe mleko “bo takie mój misio lubi najbardziej”, dlatego puścisz kolejną bajkę w tv “bo ona tak lubi kucyki pony”. Dlatego zrobisz na obiad osiemdziesiąty szósty raz pod rząd spagetti (na zmianę z naleśnikami i frytkami) “bo oni mi nic innego nie jedzą a tak przynajmniej mam pewność, że mają pełne brzuszki”.
Hedonizm szybko powszednieje.
Dodatkowo, przyjemności hedonistyczne szybko się nudzą. Znasz to z autopsji. Ciągle kupujemy nowe ubrania, gadżety, sprzęty by dostarczyć sobie przyjemności i zaimponować innym (co też daje nam krótkotrwałe poczucie szczęścia, niestety oparte na niskim poczuciu własnej wartości). Dziecko dziś będzie skakać pod sufit na widok nowej gumki do mazania w kształcie lego. Ale za miesiąc to już będzie tylko byle głupota. Powiedz szczerze. Na jak długo dostarczają poczucia szczęścia Twojemu dziecku nowe zabawki? Ile ich ma? Jest w stanie wymienić wszystkie będąc w innym pokoju, czy wymieni tylko 20 ulubionych, a posiadania reszty czasem nawet nie jest świadom?
Kogo w ten sposób wychowujemy?
Kogoś komu trudno będzie osiągnąć poczucie szczęścia, nawet z workiem pieniędzy, bo zwyczajnie nie pieniądze nie będą w stanie nadążyć za naszym samopoczuciem. Tak jest, pieniądze nie dają szczęścia ludziom nieszczęśliwym, ale ludziom szczęśliwym mogą dać go bardzo wiele!
Hedonistyczne źródła szczęścia bardzo szybko powszednieją, bardzo szybko się do nich przyzwyczajamy. Potrzeba nowego, innego, więcej i mocniej. A tymczasem subiektywne poczucie szczęścia się pogarsza bo coś z tyłu głowy nam mówi, że czegoś w tym wszystkim brakuje.
Hedonizm zniechęca do rozwoju.
Dodatkowo hedonizm oznacza też unikanie cierpienia. A co jest dla dziecka cieprnieniem? Na przykład upokorzenie. Więc dziecko wychowywane w ten sposób raczej nie zgłosi się na ochotnika do przedstawienia, nagle rozchoruje się w dzień egzaminów na kartę rowerową i nie zaprosi tej dziewczyny z 6C na dyskotekę. Bo lepiej nie robić nic, niż się zbłaźnić.
A dziecko które unika wyzwań, wyrośnie na dokładnie takiego samego dorosłego, który w tym wypadku będzie już niemal wymagał terapii albo co najmniej coacha żeby wyjść z tej patowej sytuacji. Taki dorosły będzie unikał konfrontacji z szefem czy współpracownikami, nie wróci się do sklepu by zgłosić reklamację, nie zacznie uczyć się angielskiego po 40-tce. Bo przecież może się nie udać, to po co próbować, żeby się z Ciebie śmiali?
Czy to znaczy, że dziecko nie może żyć chwilą?
Skoro hedonizm jest “ble” to znaczy, że już nie można zrobić z dzieckiem czegoś spontanicznego i radosnego?
Ależ skąd! Jak już wiemy szczęście, szczęściu nierówne. Ale też nie jest powiedziane, że szczęście chwilowe z uniwersalnym muszą się wykluczać! I to jest moja główna rada jaką chciałabym żebyś wyniósł z tego artykułu:
Zastanów się czy to źródło szczęścia, które właśnie chcesz dostarczyć dziecku jest chwilowe czy długoterminowe? A jeśli jest chwilowe to czy zagraża długoterminowemu, jest neutralne czy je wspiera?
Przykład:
Kiedy hedonizm jest ok.
Wracacie ze sklepu. Padało, więc są małe kałuże. Mały bardzo chce poskakać po kałużach.
Czy to da chwilowe poczucie szczęścia? Na pewno! A co z długofalowym? No może teoretycznie się przeziębić, ale bez przesady. Jeśli butów nie szkoda, zaraz będziecie w domu więc można się przebrać, dziecko będzie wspominać miłe powroty do domu gdy nie było ciągnięte za rękaw i pospieszane. Miło i na krótką i na dłuższą metę. Ahoj przygodo!
Kiedy hedonizm nie jest ok.
Kładziesz dzieci do łóżek. Zęby już umyte. Dziecko prosi o “kakałko” przed snem.
Czy to da chwilowe poczucie szczęścia? Na pewno. Czy stoi w opozycji do długofalowego? To zależy.
Jeśli taka sytuacja zdarzyła się wyjątkowo np. jesteście na wyjeździe i był stresujący dzień, stało się coś przykrego albo jutro dzień jest pełen wyzwań – to tragedii wielkiej nie ma. Zakładam też, że “kakałko” jest z ciemnego kakao i mleka roślinnego, bo mleko krowie i cukier w kakao rozpuszczalnym mają na rozwój dzieci fatalny wpływ – mam nadzieję, że to wiesz, więc się już nie rozpisuję.
Ale znam domy gdzie taka sytuacja jest normą, nawykiem, wręcz rytuałem. Rytuały mogą mieć potężny pozytywny wpływ na dzieci, pisałam więcej o tym tutaj ale w tym przypadku nawyk jest raczej… słaby. Co z tego, że zęby umyte skoro dostarczamy nowe składniki odżywcze, które całą noc będą produkować na zębach i dziąsłach bakterie. Nie mówiąc o tym, że zwykle to kakao leży po prostu w kategoriach słodyczy, faszerowanie dziecka cukrem nie jest dobrym pomysłem na śniadanie a co dopiero na dobranoc. Długofalowo uczysz dziecko złych nawyków higienicznych i żywieniowych. Tym sposobem Twoja Tosia będzie po 40-tce wstawała w nocy żeby skubnąć jeszcze coś z lodówki.
A co z tym co przynosi życie? Jak dziecko dobrze nastawić?
Nie tylko chodzi o to, że impulsywne jedzenie fast foodów czy słodyczy ma zgubny wpływ na nawyki żywieniowe czy zdrowie. To wiesz na pewno. Bardziej chodzi o to, że taka postawa upośledza wiarę we własne możliwości stawiania czoła życiu.
Osoba, która ma przekonanie o tym, że nie ma wpływu na swoje poczucie szczęścia i nie jest w stanie sprostać większości wyzwań ma tendencje do: marudzenia na wszystko, obwiniania reszty świata, poszukiwania ukojenia w używkach serialach/słodyczach/hazardzie/papierosach/narkotykach/alkoholu czy nawet większe prawdopodobieństwo depresji.
Bo jak tu nie marudzić jak CZUJESZ SIĘ bezsilny. Nie jesteś ale tak się czujesz. Wierzysz w to, że NIC nie możesz.
I teraz wyobraź sobie swoje dziecko, które ma dokładnie takie same doświadczenia i wyzwania, tylko w swojej dziecięcej skali.
Z tymże dziecko jeszcze bardziej NIC nie może. Bo nawet jak wpadnie na pomysł jak rozwiązać swój problem to czasem wymaga on zgody lub zasobów od dorosłych. A jak rodzic w pośpiechu problem zlekceważy to dziecko zostaje z problemem samo, bez zasobów i możliwości rozwiązania problemu a w końcu bez świadomości i wiary, że problem jest w ogóle rozwiązywalny.
Oczywiście to o czym piszę dotyczy wieeeelu innych zjawisk niż samo poczucie szczęścia. Wyszłam na szerokie psychologiczne wody, wiem 😉 Chcę tylko zwrócić uwagę, że chęć krótkotrwałego zapewnienia dziecku poczucia szczęścia jako rekompensata za problemy – może mieć dalece idące negatywne konsekwencje i pociągać za sobą więcej sznurków niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Dlatego mówię o świadomym rozwoju i zalecam te wszystkie strategie wychowawcze.
Tak, dając dziecku jogurt natychmiast po tym gdy poprosi, w dodatku tuż przed przed obiadem sprawisz, że malec się uśmiechnie. Ale na dłuższą metę ryzykujesz wychowaniem roszczeniowego dorosłego ze złymi nawykami żywieniowymi i nieumiejętnością samokontroli.
Tak, pozwalając dziecku spędzać czas przed telewizorem wiesz, że jest grzeczne i szczęśliwe a angielskiego teoretycznie może nauczyć się potem. Ale ryzykujesz, że “potem” dziecko będzie przeżywać katusze wkuwając słówka, przekręcając wymowę czy kalecząc akcent. A już zupełnie “potem” że będzie przegrywem życiowym, który po 30-tce nie potrafi zamówić noclegu na wakacje po angielsku przez telefon. Nie, ja nie oceniam, dosłownie cytuję tu moją koleżankę.

Na sam koniec.
Wychowanie dziecka nie jest łatwe. My sami mamy tyle nieogarniętych rzeczy w naszym życiu, o których często nie zdajemy sobie sprawy. Jak tu teraz wznieść się na wyżyny i to czego czasem sami nie potrafimy wymagać od naszych dzieci?
Ja nie jestem inna. Zjadam czasem słodycze tak, żeby córka nie widziała, a jak ostatnio miałam kryzys to na pocieszenie kupiłam sobie trzy książki bo to mi zawsze poprawia humor. My dorośli nie jesteśmy bez skazy, rodzice, szkoła i media wiele w nas “popsuli”. Więc kolejna mądrość na dziś: Ty rodzicu, dorosły człowieku, który to czytasz, jesteś w pełni za swoje życie odpowiedzialny i jak wiesz, że coś jest do ogarnięcia – spróbuj to ogarnąć. Everything is figureoutable. To takie moje motto.
Podejmuj mądre decyzje. Znów, z okazji że to Ty jesteś dorosły a nie dziecko i to Ty je wychowujesz i zapoznajesz ze światem a nie odwrotnie – to Ty musisz być ten mądrzejszy. Nie wybieraj drogi na skróty. Nie rób czegoś tylko dla świętego spokoju. A przynajmniej w ramach własnych możliwości, róbmy to jak najrzadziej. Aż w końcu podejmowanie mądrych decyzji rodzicielskich wchodzi w krew i staje się łatwiejsze. Dzieci też się przyzwyczajają i z czasem mają szansę dostrzec długofalowe pozytywne skutki maminych czy tatowych decyzji, które być może w pierwszej chwili aż tak nie zachwycały.
Rodzicu. Masz tę moc.
P.S. W tym obszarze można napisać bardzo wiele, np. co szczęście najczęściej blokuje i jak to przepracować z dzieckiem; jak pracować nad postawą dziecka wobec niepowodzeń etc. Daj znać czy temat Cię interesuje. Żebym wiedziała czy poszerzać i pogłębiać temat.